I stało się. Pierwsza "wojna pocztowa" za nami. Wszystko
zaczęło się od niewinnego maila. Na wieść o podejrzanie szybko
zmniejszających się zapasach mleka, w odległej strychowej krainie,
wojownik Plemienia Pilnowaczy, Dariusz Opiekuńczy, rozesłał wszystkim
informacje, by nie nadużywali mleka do celów niegodnych (jak powszechnie
wiadomo jedynym godnym celem jest dodanie mleka do kawy).
Mleczno-płatkowym skrytożercom mówimy głośne NIE.
Niestety, szybko zareagowały elementy wywrotowe, kierujące się
PRL-owską zasadą "co jest firmowe, to jest moje". Rozpoczął się
bezprecedensowy atak. Wojowniczy Ketchup stwierdził że firma to nie
tylko mleko na śniadanie, ale i obiadki, podwieczorki a także rozrywki
powinna zapewnić, bo przecież ma czuć się jak w domu. A ograniczał to
się on nie będzie...
I gdy już wydawało się, że nic nie powstrzyma konfliktu i eskalacji werbalnej przemocy, wypowiedziało się dwóch członków Rady Starszych. Ci
powszechnie szanowani, doświadczeni wodzowie znaleźli rozwiązanie które
powinno zadowolić wszystkich.
Wódz Maciej zaproponował by firma nabyła nowy "gadżet marketingowy" w
postaci dojnej krowy (jak na załączonym obrazku). Natomiast wódz Adam
zgodził się odbierać od tej krówki - o ile tylko dostanie zlecenie -
upragnione przez wszystkich mleko.
Pojawiły się co prawda pewne obawy, że zamówienie na krowę, może
się zmaterializować w postaci byka, i to jego "cielęce oczy" ujrzy wódz
Adam, jednak nie dajemy wiary tym malkontenckim obawom... Coś takiego
na pewno się nie wydarzy w naszej profesjonalnej organizacji.
o - widzę że krzaki targają te same problemy które są często na agendzie korporacji obok ... zużycie płynu do mycia naczyń też macie racjonowane ?
OdpowiedzUsuńNo nie. My do płatków dodajemy mleka a nie płynu ;)
OdpowiedzUsuń